Czy bracia Grimm marzyli o elektrycznych baśniach?
„Grimm: czarny śnieg” to mroczna wizja świata, w którym wczorajsze baśnie stały się normą, bynajmniej nie przynosząc jednak ukojenia.
Spektakl w reżyserii Łukasza Twarkowskiego, na podstawie tekstu Anki Herbut, jest niepokojący, a zarazem przepiękny w warstwie wizualnej. To dekadencka opowieść o tym, że piękno kryje się w wyobraźni patrzącego. Bohaterowie „Czarnego śniegu” są zawieszeni między przestrzenią skończoną a nieskończonością własnej wyobraźni. Choć wczorajsze baśnie stały się normą, bynajmniej nie przyniosło to ukojenia. Ludzie wciąż zmagają się z podobnymi problemami i rozterkami. To wielki temat, przedstawiony w niebanalnej formie.
Dzięki współpracy z VR Global na ekranie pojawiło się wszystko, co widział aktor. Oznacza to, że wirtualna rzeczywistość jest teatrem, w którym każdy może być kamerzystą i montażystą.
Zazdroszcząc aktorom możliwości obcowania z tą technologią, zastanawiałem się, jakbym się poczuł na ich miejscu. Niewykluczone, że klęski ich postaci pozostawiłyby we mnie wspomnienia, które byłyby dla mnie bardzo cenne.
Twórcom spektaklu zależało na przełamaniu ograniczeń w wypowiadaniu myśli. To ważne przesłanie w czasach, w których najgłośniej słychać celebrytów i polityków, którzy przeważnie nie mają nic wartościowego do powiedzenia, a wolność słowa jest zagrożona. W natłoku ich wypowiedzi często giną życiowe mądrości i wielkie prawdy.
„Grimm” to spektakl intrygujący, ale nierówny i nieco chaotyczny. Kto wie, być może nabierze aktualności w przyszłości, gdy- podobnie jak w czasach, w których żyli autorzy tych baśni- czytać i pisać będą umieli jedynie nieliczni.
Czy słynni bracia marzyli o elektrycznych baśniach? Niewykluczone, że dostrzegliby w nich przerażające piękno.
Michał Hernes
You must be logged in to post a comment Login